Pamiętam to miejsce jeszcze w odsłonie z lat 60.XXw., kiedy brzegi oraz dno jeziorka wylane było betonem i pozbawione roślinności. Na środku straszył metalowy niby-karmnik dla ptaków. Na zimę woda zamarzała i dzieciaki, łącznie ze mną, lepiły w sadzawce bałwany. Bodajże 1996 lub 1997r. Teraz jest to miejsca głównie spacerów z psami oraz odpoczynku dla starszych mieszkańców. Dzieciaków tam mało, a kiedyś bez przerwy uginały się wierzby płaczące pod ciężarem śmiałków bujających się coraz dalej, nad wodę.
Jeśli dla mnie były to wspomnienia-szaleństwa, zajrzyjmy do opowieści Andrzeja Jeglińskiego z cyklu felietonów „Mój Rakowiec” umieszczonych na www.pisochota.blogspot.com: http://pisochota.blogspot.com/2013/09/moj-rakowiec-odc-5-stawik-morze-piratow.html. Można u niego przeczytać o iście pirackich zabawach najmłodszych mieszkańców Rakowca i łowieniu kijanek. Niestety, już od niemal 50 lat nie łowi się tam ryb, od czasów spuszczenia do stawiku ścieków.
Fotoochota - nad brzegiem stawiku 1987

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz