Mekki i Medyny to dwie ulice, które istniały jedynie na planach rozwoju dzielnicy Ochota. Przewidywane jako krótkie uliczki w obrębie dzisiejszego rejonu ulic Dantyszka, Reja, Krzywickiego i al. Wielkopolski. Skąd taka orientalna propozycja nazewnictwa w tym rejonie?
Według planów miał w tym miejscu znajdować się meczet. Konkurs na jego projekt rozstrzygnięto w 1936r. Wymagano muzułmańskiego charakteru (kopuły, minaretu) bez konkretnego narzucenia kształtu budowli. W efekcie gotowy projekt przedstawiał świątynię gotową pomieścić 350mężczyzn. Budowla posiadała kopułę i cztery minarety, a całość przedstawiała się jak monumentalne założenie w mniejszej skali. Lokalizacja meczetu budziła u mnie pewne zastanowienie, do czasu zrozumienia założeń powstania dzielnicy Marszałka Józefa Piłsudskiego (o całym założeniu nieco później). Postawienie tu meczetu było podkreśleniem otwarcia na świat, nie nacjonalistycznego podejścia.
Zwycięski projekt meczetu z 1936r.
Ostatecznie planu nie zrealizowano i meczet nie powstał w tym miejscu. Po wojnie nie powrócono do planów jego budowy. Dopiero teraz powstaje na Ochocie inny meczet.
poniedziałek, 6 stycznia 2014
środa, 1 stycznia 2014
pawilony przy Mołdawskiej
Przy ulicy Mołdawskiej znajduje się kwiaciarnia. Jeden z ostatnich tchnień starszego Rakowca, bowiem jest tu chyba jednym z najdłużej działających sklepów. Z całą pewnością pamięta czasy PRLu, tak również przedstawia się trochę jego wystawa. Na ścianie budynku znajduje się oryginalny neon, niestety nie dane mi było zobaczyć jak wygląda w całej okazałości, świecąc się. A szkoda! Niemniej jednak warto podejść i obejrzeć kwiecisty neon, bo jak wiadomo tego typu warszawskie instalacje systematycznie znikają z mapy miasta.
Kwiaciarnia była zawsze troszkę tandetna, daleko jej do „pięknego” porządku pobliskich pawilonów. Kiedyś w ciągu pobliskich sklepów można było znaleźć spożywczy, sklep tzw. wielobranżowo drewniany, w którym można było kupić dosłownie wszystko. Był też sklep z mrożonkami i lodami Koral, nad którego wejściem znajdował się stary, wypalony słońcem banner Aretuzy, starego producenta wszelakich soków. Niestety, tak jak wszędzie postawiono tu apteki, sieciówki i banki.
Kwiaciarnia była zawsze troszkę tandetna, daleko jej do „pięknego” porządku pobliskich pawilonów. Kiedyś w ciągu pobliskich sklepów można było znaleźć spożywczy, sklep tzw. wielobranżowo drewniany, w którym można było kupić dosłownie wszystko. Był też sklep z mrożonkami i lodami Koral, nad którego wejściem znajdował się stary, wypalony słońcem banner Aretuzy, starego producenta wszelakich soków. Niestety, tak jak wszędzie postawiono tu apteki, sieciówki i banki.
środa, 25 grudnia 2013
kładki nad torami
Wykop kolei radomskiej to teren graniczny Ochoty i Włoch pochodzący z wczesnych lat 30. XXw. Na terenie Rakowca nad torami przerzucony jest wiadukt samochodowy (niezbyt przyjemny do przechodzenia pieszo) tuż obok stosunkowo nowej stacji SKM Żwirki i Wigury, a także dwie mniejsze kładki. Pierwsza z nich znajduje się u wylotu ul. Mołdawskiej i określano ją wcześniej mianem tzw. szerokiej. Dla mnie sama kładka i jej okolice to miejsca wczesnych wypadów z przyjaciółmi, siedzenia na trawie niedaleko domu jeszcze za czasów, kiedy nie postawiono szpecących ekranów zamalowanych jak zresztą wszystko w Warszawie kłótniami legionistów z innymi klubowiczami. Stosunkowo ciemne otoczenie kładki powodowało, że rewelacyjnie było z niej widać zachody słońca znikającego za Szczęśliwicami lub gwiazdy w środku nocy, w szczególności Małej i Dużej Niedźwiedzicy. Kładkę wymieniono, nawet przez dłuższy czas stała bez schodów i już niestety nie można powiedzieć o niej szeroka.
widok na tory w kierunku Szczęśliwic, po lewej stacja Żwirki i Wigury
kładka u wylotu Mołdawskiej, bez schodów
Kolejna znajduje się już w otoczeniu typowo działkowym, trochę zaniedbana, odnowiono ją poprzez zamontowanie drewnianych desek w żelaznym szkielecie przejścia. To właśnie tędy najszybiej można było dostać się na plac zabaw przy 1ego sierpnia. Graniczne urban legends z tego regionu opowiadały o licznych rozbojach, gwałtach, znajdowanych trupach i ludziach chowających się w jamach podziemnych właśnie w tych okolicach. Fakt, światła tam mało, otoczenie działek... zniechęciło nas to chwilowo do podróży. Ostatecznie od czasów postawienia ekranów teren wygląda pozornie nieco bezpieczniej. Ale za ekranami, tajemnicze krzaki nadal są.
wąska kładka
widok na tory w kierunku Szczęśliwic, po lewej stacja Żwirki i Wigury
kładka u wylotu Mołdawskiej, bez schodów
Kolejna znajduje się już w otoczeniu typowo działkowym, trochę zaniedbana, odnowiono ją poprzez zamontowanie drewnianych desek w żelaznym szkielecie przejścia. To właśnie tędy najszybiej można było dostać się na plac zabaw przy 1ego sierpnia. Graniczne urban legends z tego regionu opowiadały o licznych rozbojach, gwałtach, znajdowanych trupach i ludziach chowających się w jamach podziemnych właśnie w tych okolicach. Fakt, światła tam mało, otoczenie działek... zniechęciło nas to chwilowo do podróży. Ostatecznie od czasów postawienia ekranów teren wygląda pozornie nieco bezpieczniej. Ale za ekranami, tajemnicze krzaki nadal są.
wąska kładka
niedziela, 8 grudnia 2013
Zakopana pamiątka
Jeśli zboczymy na chwilę od ul. Grójeckiej na dziedziniec L.O. im. Hugona Kołłątaja. Niedaleko wejścia znajduje się głaz z tabliczką, jeden z wielu na terenie Warszawy. Jednak warto do niego podejść i przeczytać co upamiętnia.
Jak się okazuje, ustawiono go już 5ego czerwca 1936r. dla upamiętnienia marszałka Józefa Piłsudskiego. Jego imię miała nosić cała dzielnica planowana do zrealizowania w miejscu obecnego Pola Mokotowskiego. Kamień przetrwał wojnę, ale po wojnie nie był zbytnio atrakcyjny dla ówczesnych władz. W obawie przez zniszczeniem zabytku, wykopano dół i zasypano go warstwą ziemi. Dzięki zdjęciom z NAC w 2011r. odnaleziono jego prawdopodobną lokalizację. Róg głazu wystawał w pobliżu tego miejsca nad ziemię. Wykopano ten osobliwy pomnik i umieszczono w pobliżu jego dawnej lokalizacji. Oczywiście umieszczono na nim nową tabliczkę, gdyż przed zakopaniem skuto z niego cały napis. Ot taka ciekawostka!
Jak się okazuje, ustawiono go już 5ego czerwca 1936r. dla upamiętnienia marszałka Józefa Piłsudskiego. Jego imię miała nosić cała dzielnica planowana do zrealizowania w miejscu obecnego Pola Mokotowskiego. Kamień przetrwał wojnę, ale po wojnie nie był zbytnio atrakcyjny dla ówczesnych władz. W obawie przez zniszczeniem zabytku, wykopano dół i zasypano go warstwą ziemi. Dzięki zdjęciom z NAC w 2011r. odnaleziono jego prawdopodobną lokalizację. Róg głazu wystawał w pobliżu tego miejsca nad ziemię. Wykopano ten osobliwy pomnik i umieszczono w pobliżu jego dawnej lokalizacji. Oczywiście umieszczono na nim nową tabliczkę, gdyż przed zakopaniem skuto z niego cały napis. Ot taka ciekawostka!
niedziela, 1 grudnia 2013
Ta karczma Ochota się nazywa!
Tutaj, na malutkim skwerze w okolicy Kaliskiej 1 znajduje się miejsce pamiątkowe najważniejszego obiektu dla Ochoty, już od dawien dawna nie do odnalezienia na mapie Warszawy. Tutaj bowiem znajdowała się karczma, jedna z wielu. Tutaj mieli możliwość odpocząć, napić się i zjeść podróżnicy zdążający do miasta. Karczma nosiła nazwę Ochota i dała początek nazwie dzielnicy. Obecnie upamiętnia ją ceglany mur. Podobno karczma po raz pierwszy została naniesiona na mapę w 1829r.
Pamiątkowe miejsce po karczmie "Ochota":
Czy to jednak jedyne takie miejsce, które znajdowało się w obrębie dzielnicy?
Otóż nie. Na rogu Sanockiej i Trojdena znajdowała się inna karczma, niestety nie zachowano do dziś jej nazwy. Inna z kolei słynną karczmą, była Pociecha. Powstała na rogu ulicy Trojdena oraz obecnej Grójeckiej. Od koloru cegieł użytych do budowy tego miejsca nazywana również Czerwoną Oberżą. Rozebrano ją w 1904r. Oficjalnych zdjęć pamiątkowych na razie nie ma, można jednak liczyć, że odnajdą się jeszcze w zapomnianej książce, gdzieś na strychu.
Pamiątkowe miejsce po karczmie "Ochota":
Czy to jednak jedyne takie miejsce, które znajdowało się w obrębie dzielnicy?
Otóż nie. Na rogu Sanockiej i Trojdena znajdowała się inna karczma, niestety nie zachowano do dziś jej nazwy. Inna z kolei słynną karczmą, była Pociecha. Powstała na rogu ulicy Trojdena oraz obecnej Grójeckiej. Od koloru cegieł użytych do budowy tego miejsca nazywana również Czerwoną Oberżą. Rozebrano ją w 1904r. Oficjalnych zdjęć pamiątkowych na razie nie ma, można jednak liczyć, że odnajdą się jeszcze w zapomnianej książce, gdzieś na strychu.
Romantyczne serduszko Rakowca
Pozostając przy wodnej tematyce Rakowca, wstydem byłoby nie wspomnieć o jeziorku w małym parku im. Zasława Malickiego (architekta budynków na Rakowcu). Obecnie odrestaurowane, w 2009r. był najświeższy remont porządkujący jego otoczenie. Uregulowano zejścia do jeziorka, obsadzono roślinnością, stworzono dwie, „dzikie” wyspy dla ptaków oraz drewniany taras wychodzący nad taflę zbiornika.
Pamiętam to miejsce jeszcze w odsłonie z lat 60.XXw., kiedy brzegi oraz dno jeziorka wylane było betonem i pozbawione roślinności. Na środku straszył metalowy niby-karmnik dla ptaków. Na zimę woda zamarzała i dzieciaki, łącznie ze mną, lepiły w sadzawce bałwany. Bodajże 1996 lub 1997r. Teraz jest to miejsca głównie spacerów z psami oraz odpoczynku dla starszych mieszkańców. Dzieciaków tam mało, a kiedyś bez przerwy uginały się wierzby płaczące pod ciężarem śmiałków bujających się coraz dalej, nad wodę.
Jeśli dla mnie były to wspomnienia-szaleństwa, zajrzyjmy do opowieści Andrzeja Jeglińskiego z cyklu felietonów „Mój Rakowiec” umieszczonych na www.pisochota.blogspot.com: http://pisochota.blogspot.com/2013/09/moj-rakowiec-odc-5-stawik-morze-piratow.html. Można u niego przeczytać o iście pirackich zabawach najmłodszych mieszkańców Rakowca i łowieniu kijanek. Niestety, już od niemal 50 lat nie łowi się tam ryb, od czasów spuszczenia do stawiku ścieków.
Fotoochota - nad brzegiem stawiku 1987
Pamiętam to miejsce jeszcze w odsłonie z lat 60.XXw., kiedy brzegi oraz dno jeziorka wylane było betonem i pozbawione roślinności. Na środku straszył metalowy niby-karmnik dla ptaków. Na zimę woda zamarzała i dzieciaki, łącznie ze mną, lepiły w sadzawce bałwany. Bodajże 1996 lub 1997r. Teraz jest to miejsca głównie spacerów z psami oraz odpoczynku dla starszych mieszkańców. Dzieciaków tam mało, a kiedyś bez przerwy uginały się wierzby płaczące pod ciężarem śmiałków bujających się coraz dalej, nad wodę.
Jeśli dla mnie były to wspomnienia-szaleństwa, zajrzyjmy do opowieści Andrzeja Jeglińskiego z cyklu felietonów „Mój Rakowiec” umieszczonych na www.pisochota.blogspot.com: http://pisochota.blogspot.com/2013/09/moj-rakowiec-odc-5-stawik-morze-piratow.html. Można u niego przeczytać o iście pirackich zabawach najmłodszych mieszkańców Rakowca i łowieniu kijanek. Niestety, już od niemal 50 lat nie łowi się tam ryb, od czasów spuszczenia do stawiku ścieków.
Fotoochota - nad brzegiem stawiku 1987
sobota, 23 listopada 2013
Służew na Ochocie
Idąc spacerem wzdłuż wykopu kolei radomskiej mijamy dwie kładki pozwalające na pieszo przeskoczyć na sąsiednią dzielnicę – Włochy. Po prawej stronie mijamy ogródki działkowe, w sporej ilości opuszczone i zaniedbane. Gdzieniegdzie można zauważyć jeszcze odpryski starego Rakowca pod postacią jego zabudowy, która ewidentnie nie pasuje do współczesnych czasów. Działki wyglądają niebezpiecznie, ale jak to zwykle bywa w takich miejscach, kryją ciekawe rzeczy.
Niedaleko działek już przy Alei Krakowskiej znajduje się tajemniczy ciek wodny. Jest to zachowany fragment Potoku Służewieckiego, którego źródło znajdowało się w okolicach obecnego Czystego. Właśnie wzdłuż niego znajdowały się pierwsze osady południowej części Warszawy.
Po cichaczu, jak zwyczajny ciek...
Niedaleko działek już przy Alei Krakowskiej znajduje się tajemniczy ciek wodny. Jest to zachowany fragment Potoku Służewieckiego, którego źródło znajdowało się w okolicach obecnego Czystego. Właśnie wzdłuż niego znajdowały się pierwsze osady południowej części Warszawy.
Po cichaczu, jak zwyczajny ciek...
Subskrybuj:
Posty (Atom)